Przegrywi i Incele, z jakiej otchłani pochodzą?

Artefakt przeszłości

    Dawno temu żył sobie pewien chłopiec który był uczony przez rodziców i nauczycieli że ciężką pracą i byciem miłym dla wszystkich dookoła zapewni mu w życiu sukces. W miarę dorastania ten chłopiec wielokrotnie był "przekonywany" przez swoich rówieśników i starszych "kolegów" że nie do końca taka jest prawda. Wielokrotnie był gnębiony przez swoją posturę oraz wzrost, aby jakkolwiek się przypodobać się rówieśnikom robił z siebie klasowego klauna umniejszając swoim zdolnościom.
    
    Nauczyciele nie pozwalali mu rozwinąć swoich zdolności przez to był uznawany za słabego ucznia co odbiło się na jego samoocenie twierdząc że w zasadzie jest do niczego i nic nie osiągnie w życiu.
    
    Równie słabo szło mu na polu romantycznym, ze względu na swoje wady nie był w stanie jakkolwiek zainteresować płci przeciwnej. Pomimo wielu prób które spełzły na niczym miał tą nadzieję, aby spotkać partnerkę z którą wspólnie spędzi wspaniałe chwile. 
    
    Wkroczenie w dorosłość także nie była dla niego łatwa, studia w połączeniu z pracą mocno zużyły jego zasoby energiczne i skutecznie osłabiły jego chęci do życia. Praca w jednym miejscu zaczęła go dobijać i doprowadzać do stanu wypalenia zawodowego, jego dzień zaczynał się pracą, a kończył graniem na komputerze lub oglądaniem filmików na platformie YouTube. 

Kimże jest ten osobnik?



Tak, tą osobą byłem bądź może w części jeszcze jestem ja, moja historia jest podobna do wielu osób które zostały zepchnięte w tę otchłań przegrywania życia. Jest to jak pętla, rak, który nie pozwala się wyswobodzić. Kogo należy winić za ten stan? Tych ludzi? Czy jednak społeczeństwo które widząc problem postanowiło przymykać na to oczy i pozwalać spychać nas w otchłań?

Cóż, tak naprawdę należy winić wszystkich, rodziców, nauczycieli, kolegów, koleżanki czy wręcz całe społeczeństwo za to że zostaliśmy zepchnięci w czeluści otchłani, ale nie oznacza to że tacy jak my też nie jesteśmy bez winy, ponieważ będąc na dnie otchłani ma się tylko jeden kierunek, ku górze, lecz my sami nie wspinamy się ponieważ przeszkadzają nam jarzma i łańcuchy nałożone przez społeczeństwo.
Mimo że ciężką pracą możemy je zerwać to wręcz je pielęgnujemy nie widząc że zerwanie ich jest łatwe.

     Pewnego razu czytałem bardzo fajną książkę na temat samooceny i samoakceptacji, pojawił się tam ciekawy opis eksperymentu w którym małego słonia przypięto łańcuchem do pala ograniczając jego możliwości poruszania się, wraz z walką będąc małym doszedł do wniosku że jest to bezsensowne bo jest zbyt mały i słaby aby zerwać ten pal. Gdy ten sam słoń stał się dorosły i rosły mógłby z łatwością wyrwać się na wolność wyrywając ten pal, ale tego nie robi. Dlaczego? Ponieważ będąc małym został nauczony że nie ma szans pokonać pala, mimo że będąc dorosłym ma możliwości to wyuczona bezradność (tak ten termin nazwano w tej książce) spowodowała że ten słoń nie podjął działania by zmienić ten stan.

    Dokładnie tak samo jest z nami, żyjemy w izolacji ze względu na stosunek społeczeństwa do nas, ale nic nie robimy aby to zmienić mimo że w chwili wejścia w dorosłość mamy większe możliwości.

Więc kim są Przegrywi/Incele?

Odpowiedź jest bardzo prosta ale zarazem trudna, ponieważ nie jest to grupa jednolita, wbrew pozorom nie da się jej sklasyfikować jako określony i wąski zestaw przekonań. To jest bardzo duży błąd który bardzo często widzę ze strony Lewicy, próbują błędnie zaszufladkować wszystkich inceli jako tych złych, ogółem o tym zabiegu mógłbym długo pisać lecz pozostawię to na inny wpis na blogu.

    Wbrew pozorom ta grupa ma tak szeroki zakres przekonań że bardzo często nawet nie wiecie że osoba z którą się kumplujecie może siebie uznawać za incela, ale tego nie widzicie gdyż jego zestaw wartości różni się znacznie od inceli bardziej agresywnych w swojej komunikacji i obyciu.

    Można zadać pytanie więc, co można zrobić aby nie pozwolić aby młodzi mężczyźni nie wpadali w tą otchłań. Lecz odpowiedź na to pytanie nie jest taka prosta, ponieważ należy rozważyć całą strukturę obecnego społeczeństwa i sposobu ukazywania męskich wzorców.

    Z jednej strony społeczeństwo tworzy obraz kobiety niezależnej, tzw. "Girl boss", która jest nieugięta jak jej męski odpowiednik i zawsze rozwiązuje problemy niezależnie jakie były, a tymczasem mężczyźni przedstawiani są jako totalni debile którzy nic nie potrafią wykonać poprawnie i którzy są traktowani jako problem. Progresywna część społeczeństwa zapewne wyjdzie z inicjatywą i powiedzą że mężczyźni mają już swoje wzorce we wcześniejszych tworach z lat 80-90. Problem w tym że często te wzorce są przez tą samą część społeczeństwa uznawana za "Toksyczną Męskość" i coś niepożądanego w dzisiejszych czasach i tu trafiamy do pierwszego problemu.

Brak męskiego wzorca w dzisiejszych czasach

    Tak jak wspomniałem wyżej, jeżeli w mediach i przez społeczeństwo mężczyźni zaczynają czuć się jako obywatele drugiej kategorii to w pewnym momencie zaczynają w to wierzyć i wycofywać z interakcji ze społeczeństwem. Prawdą jest że mężczyźni w dzisiejszych czasach posiadają niewiele wzorców do naśladowania, muszą korzystać ze wzorców przeszłości i adaptować je do dzisiejszych czasów, co nie należy do najłatwiejszych zadań, szczególnie że społeczeństwo samo nie wie czego teraz ma oczekiwać od młodych mężczyzn.

    Z tego co piszę oczywiście można łatwo wywnioskować że powinno się wprowadzać pozytywny wzór męskości do dzisiejszych mediów, aczkolwiek nie jest to jedyna rzecz nad którą musi zreflektować się społeczeństwo, ponieważ często problemy młodzi mężczyźni uzyskują znacznie wcześniej, w momencie w którym ich rozwój jest najważniejszy.

Szkolnictwo

    Kolejną rzeczą na którą musiałoby społeczeństwo zwrócić uwagę jest system edukacji młodych chłopców. Na świecie prowadzono wiele badań na ten temat, stary pruski system edukowania okazuje się być bardzo niefunkcjonalny w przypadku nauki chłopców gdyż opiera się na wbijaniu czystej teorii, czyli czegoś z czego chłopcy nie są zbyt dobrzy. Ów badania dowodziły że chłopcy najlepiej się uczyli gdy mogli nauczony materiał zastosować w praktyce. Dlatego na przekór progresywnej części społeczeństwa napiszę że edukacja powinna po równo uczyć teorii i ukazywać jej praktyczne zastosowanie.

      Oczywiście pozostaje także kwestia gnębienia w szkole która według inceli/przegrywów jest jednym z głównych powodów dla którego zostali pchnięci w ów otchłań, bycie odizolowany od społeczeństwa i przez to bycie gnębionym, ku uciesze innych dzieci i przy odwróconym wzroku ciała pedagogicznego.

    Mi się pod tym względem poszczęściło na tyle że poradziłem sobie z dręczycielami, ale kosztem bycia sobą, musiałem wśród nich zakładać fałszywą maskę klasowego błazna aby móc w miarę funkcjonować w klasie i szkole. Efektem tego jest zaniżone poczucie własnej wartości z którym walczę codziennie.


Niekończąca się pętla

    Powoli przechodząc do końca tego wpisu muszę zaznaczyć jeszcze jedną rzecz, dużo inceli/przegrywów uznaje siebie za gorszy typ człowieka, jako podczłowieka można by rzec. Dlatego bawi mnie gdy progresywne społeczeństwo zarzuca im uprzedmiotowienie kobiet i innych całkowicie pomijając fakt że oni sami nie uznają siebie za ludzi, tylko za odpad.

    Wszystkie powyższe powody ich zepchnięcia w tą otchłań skutkują zapętleniem się, nie robią nic ze sobą ponieważ uważają że nic to nie da. Nie uzyskują wyników gdyż nie robią nic w tym kierunku. Ten efekt utrzymuje się przez długi czas powodując że coraz głębiej zapadają się w otchłań i coraz ciężej jest im się wyrwać z tego miejsca.

    O tym wszystkim wiem bo tak było ze mną ponad rok temu, utraciłem nadzieję że jakikolwiek wysiłek mi się odpłaci. Ale w pewnym momencie postanowiłem zabrać się za siebie, na początek rozpocząłem od ćwiczeń, wpierw pojedyncze ćwiczenia z niewielką ilością powtórzeń, a skończyłem na 40 minutowych treningach, później jeszcze udałem się na siłownię i wówczas miałem powrót doła, aktualnie znów znajduję się na zwyżce, treningów jest mniej, ale skupiłem większą uwagę na robieniu kursów na platformie Udemy, dzięki niektórym kursom zadecydowałem aby rozpocząć pisanie na blogu, w ten sposób także ćwiczę dyscyplinę, aby pisać bez prokrastynacji.

Dlaczego o tym piszę?

    Piszę o tym aby wyjaśnić parę rzeczy z mojej perspektywy osoby która mimo wszystko dalej może mówić o sobie że jest Incelem/Przegrywem, mimo że aktualnie walczę aby tak nie było to według definicji dalej jestem jednym z nich (definicji w sensie ogólnym, a nie progresywnym który uznaje takich ludzi za wrogów publicznych, ogółem o tworzeniu chochołów przez strony polityczne napiszę w oddzielnym wpisie).

    Ale piszę także aby zwrócić się do takich jak ja którzy myślą że "i'ts over". Tak naprawdę nie jest, przede wszystkim, spójrzcie na siebie co sobą reprezentujecie, w większości przypadków nie będą to cechy które są jakkolwiek pożądane przez płeć przeciwną czy nawet społeczeństwo, dlatego musicie sami odnaleźć te cechy i najlepiej je wypisać, ja tak kiedyś zrobiłem, następnie starałem się szukać u siebie pozytywnych cech które gdzieś tam były upchane w najciemniejszych zakamarkach i je także rozpisać, potem następuje czas eksperymentowania, na podstawie tych cech należy określić czym możemy się zainteresować i spróbować swych sił w tym zainteresowaniach.

    Muszę też napisać że ten proces nie trwa tydzień, potrafi trwać miesiącami a nawet latami, wszystko zależy od tego jak bardzo się zaangażujemy w odszukanie siebie samych i uwierzcie mi, nie należy to do najprostszych rzeczy, ile razy złapałem się na działaniu o którym nawet nie wiedziałem że je podświadomie wykonuję.

    Szczególnie zalecam zacząć czytać książki, poczynając od powieści kończąc na książkach specjalistycznych. Jeżeli chodzi o zmiany nawyków to aktualnie czytam "Atomowe Nawyki" autorstwa Jamesa Cleara, tuż przed tym czytałem książki "Filozofia Kaizen. Jak mały krok może zmienić Twoje życie" autorstwa Roberta Mauera oraz "Nawyk samodyscypliny. Zaprogramuj wewnętrznego stróża" autorstwa Neila Fiorea.

    Jeżeli miałbym wybierać to wpierw zalecałbym przeczytać "Atomowe Nawyki" a później książkę o filozofii Kaizen. Nawet jeżeli w pierwszym czytaniu nic nie wyniesiecie to zobaczcie że jeżeli ustalicie porę w której będziecie czytać zaczniecie uczyć się samodyscypliny która jest kluczowa jeżeli chcecie stać się lepszą wersją siebie bo bez niej nie macie jak zmotywować się do działania.

    Zapewne wielokrotnie pojawią się głosy lub część was usłyszy głosy wymówek że nie mogą czegoś zrobić bo <tu wstaw wymówkę>. W większości przypadku da się ominąć te ograniczenia ale znów, wymaga to samodyscypliny i znajomości siebie, swoich zalet, wad i limitów. Oczywiście są ekstremalne przypadki w których możliwości zrobienia czegokolwiek są mocno ograniczone, mimo że wciąż możliwe, ale tutaj opisuję o statystycznym incelu/przegrywie który nie posiada takich ograniczeń, który gdyby wziął się za siebie to by wyszedł z tej otchłani. Tylko znów, każdy z nas ma inny punkt startu, niektórzy rodzą się w bogatej rodzinie, niektórzy w biednej, niektórzy rodzą się w pełni zdrowi, niektórzy mają ograniczające schorzenia. W życiu tak naprawdę trzeba grać jak najlepiej kartami rozdanymi przez życie, wzmacniać te karty które możemy, odrzucać lub przykrywać te karty które nam wadzą.

    Największą prawdą w życiu jest fakt, że każdy może osiągnąć sukces, ale dla każdego jest inne remedium, ja powyżej rozpisałem się trochę jakie moje było remedium by rozpocząć proces zmiany, ale u innej osoby takie rady mogą nie zadziałać, a zadziałają inne, które mogą u mnie nie zadziałać. Dlatego ponownie to napiszę, ważne aby odkryć siebie, bez tego nie wiesz jakimi kartami dysponujesz i co możesz z nimi zrobić, ale i tu muszę zaznaczyć że ilość tych kart jest nieznana, nawet jak odkryjesz pewne karty, to pomiędzy nimi może być więcej kart o których nie wiemy. Wbrew pozorom zapewne nigdy nie poznamy naszych wszystkich kart, ale wiedza na temat choćby części tych kart daje nam możliwości na zmianę.

    A teraz mały apel do progresywnej części społeczeństwa, stygmatyzując i kategoryzując inceli/przegrywów na podstawie garstki ludzi nie pomoże im, tylko bardziej wepchnie ich w otchłań. Aż w końcu wytworzy się w nich poczucie że skoro społeczeństwo ciągle ich nazywa tymi złymi, to muszą wówczas to potwierdzić i tak rodzi się część mizoginistycznych działań.

    Jeżeli chodzi o "tę" grupę Inceli/przegrywów, nigdy nie zatopiłem się tak głęboko aby tym przesiąknąć, ale wydaje mi się że znam powód dlaczego część z nich wchodzi w ekstremum swoich negatywnych emocji. Ale to zostawię na następny post w którym spróbuję dobić do sedna sprawy. Dodatkowo planuję post na temat polaryzacji społeczeństwa i płci przez polityków i dlaczego jest to krótkowzroczne działanie polityków nie widząc do czego to może doprowadzić. 

    Od razu zaznaczam, dobrze gdyby ktoś wypunktował błędy w tym wpisie, po kilku latach przerwy powrót do pisania stanowi pewne wyzwanie, dlatego odgórnie przepraszam za błędy pisowni, stylistyczne w tekście, zakładam że z czasem częstego pisania ilość tych błędów będzie maleć.

Dziękuję za uwagę,

PS: Jako że nie ustaliłem jeszcze czy będę jednak dodawał utwory na końcu to przynajmniej w tym poście dodam utwór który często słuchałem w okresie większego doła który wielokrotnie się pojawiał i jeszcze nie znalazłem skutecznego sposobu na działanie w ów okresie.


    





Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Równość, a sprawiedliwość

Socjalizm i czemu nadmiar jest zły.

Mój nowy nabytek!